Badanie serca Afryki
Należy wiedzieć, że David Livingstone pochodził z bardzo biednej szkockiej rodziny i w wieku 10 lat poszedł do pracy w przędzalni. Jednak bardzo pragnął studiować i samodzielnie nauczył się greki, łaciny i matematyki. Dzięki temu mógł wstąpić na Uniwersytet w Glasgow. W wieku 25 lat został lekarzem, a w 1840 roku otrzymał święcenia misjonarskie i został wysłany do Kapsztadu w Afryce Południowej, gdzie prowadził działalność religijną i społeczną. W 1843 roku Livingstone założył własną misję w Kolebeng, na południe od pustyni Kalahari. Oprócz pracy duszpasterskiej przyświecała mu idea zniesienia niewolnictwa. W czasie swoich podróży po Afryce ciągle stykał się z tym okrutnym procederem. Marzył również o otwarciu nieznanych obszarów centralnej Afryki dla innych chrześcijańskich misjonarzy i Europejczyków. Wierzył, że mogłoby to doprowadzić do zniesienia handlu niewolnikami. Trzeba wiedzieć, że jego pierwszym sukcesem jako odkrywcy i badacza, po dwóch wcześniejszych nieudanych próbach, było przejście przez pustynię Kalahari w 1851 roku i dotarcie do Jeziora Ngami znajdującego się na północnym krańcu pustyni. Livingstone odbył tę podróż w towarzystwie żony Marii i trójki dzieci oraz swego serdecznego przyjaciela Cottona Oswella. Wszyscy oni o mało nie zginęli, gdy ich przewodnik zgubił drogę, a zapasy wody i żywności uległy wyczerpaniu. W 1852 roku rodzina Livingstone’a powróciła do Anglii, zaś on sam pozostał w Afryce, aby móc poświęcić się odkryciom. W latach 1852-1856 Livingstone był pierwszym Europejczykiem, który przeszedł w poprzek Afrykę. Był również pierwszym Europejczykiem, który zobaczył „grzmiący dym” i przemianował go na Wodospad Wiktorii. Wiadomości o tych wyczynach szybko dotarły do Anglii i kiedy tam powrócił, został powitany jak bohater narodowy i przedstawiony królowej Wiktorii. W 1858 roku zorganizował ekspedycję do rzeki Zambezi mając nadzieję, że obecność Europejczyków w tym rejonie położy kres handlowi niewolnikami. Ale gdy należący do niego parowiec („Ma-Robert”) nie mógł pokonać progów rzecznych, Livingstone opuścił ekspedycję i wrócił do Anglii. Do Afryki powrócił w kwietniu 1866 roku i zniknął na trzy lata. Próbował odnaleźć źródło Nilu. Podróżując w kierunku Jeziora Niasa (Jezioro Malawi) znalazł się w samym sercu obszaru handlu niewolnikami. Livingstone założył bazę w Udżidżi na brzegu Jeziora Tanganika, ale zapasy, które spodziewał się tam znaleźć, zostały skradzione, a żywności było tam niewiele.
Henry Morton Stanley naprawdę nazywał się John Rowlands. Urodził się w Walii w 1841 roku i większość swego nieszczęśliwego dzieciństwa spędził w sierocińcu. Uciekł stamtąd, gdy było to możliwe i pracował jako chłopiec okrętowy na statku udającym się do Ameryki Północnej. W wieku 19 lat został zaadoptowany przez handlarza bawełny z Nowego Orleanu. W dowód wdzięczności przyjął zarówno amerykańskie obywatelstwo jak i nazwisko swego dobroczyńcy – Henry’ego Mortona Stanleya. Młody Stanley wiódł w Ameryce życie pełne przygód. W wojnie secesyjnej w latach 1861-1865 walczył najpierw po jednej, a następnie po drugiej stronie. Potem przez jakiś czas służył w marynarce, aby w końcu zostać dziennikarzem i zagranicznym korespondentem „New York Herald”.
Należy wiedzieć, że w 1869 roku właściciel gazety polecił mu odszukać Livingstone’a, o którym od trzech lat nie było wieści. Stanley przybył do Zanzibaru na początku 1871 roku i od razu zaczął organizować jedną z najdroższych ekspedycji ze 192 najlepszymi tragarzami i najlepszym wyposażeniem. W czasie męczącej podróży na zachód Stanley zapadł na malarię, jego dwóch europejskich asystentów zmarło, a cała ekspedycja dostała się w ogień walki pomiędzy handlarzami niewolników a tubylcami. 10 listopada 1871 roku ekspedycja dotarła do Udżidżi. Tam rozradowany tłum zaprowadził go do chorego o osłabionego Livingstone’a. Pożywienie i lekarstwa szybko postawiły Livingstone’a na nogi i już razem podróżnicy spędzili trzy tygodnie, badając północny kraniec Jeziora Tanganika. Rozstali się w miejscowości Tabora i Stanley powrócił do Zanzibaru. Trzeba wiedzieć, że zanim Stanley wyjechał z Zanzibaru do Anglii, wysłał Livingstone’owi nową partię zapasów. 25 sierpnia 1872 roku Livingstone udał się w swoją ostatnią podróż, tym razem wokół południowego brzegu Jeziora Tanganika. Mimo silnego ataku malarii udało mu się dotrzeć do wioski o nazwie Chitambo’s w Ulala. Tam zmarł osiem miesięcy później. Jego dwaj wierni towarzysze, Chuma i Susi, wycięli mu serce i pochowali je pod drzewem. Po czym zabalsamowawszy ciało Livingstone’a zanieśli je do Zanzibaru. Podczas ośmiomiesięcznej podróży pokonali odległość 1609 km. Z Zanzibaru statkiem przewieziono ciało do Londynu i pochowano je w opactwie Westminister. Livingstone jest jedynym odkrywcą, który dostąpił tego zaszczytu.
Należy wiedzieć, że zainspirowany swymi podróżami z Livingstonem, Stanley powrócił do Afryki w 1874 roku na czele ogromnej ekspedycji, której celem było sporządzenie mapy jezior: Wiktorii i Tanganika. W trakcie podróży łodziami odkrywcy zostali zaatakowani przez tubylców i hipopotamy, a ulewne deszcze przemoczyły ich do suchej nitki. Jednak dzięki tej podróży ustalano, że do Jeziora Wiktorii wpada tylko jedna główna rzeka i wypływa z niego też tylko jedna – Nil. Potwierdziło to teorię Johna Speke’a. W październiku 1876 roku grupa opuściła jezioro Tanganika i udała się w swoją najciekawszą podróż. Stanley miał zamiar popłynąć w dół rzeki Lualaba zgodnie z jej nurtem. Przez całą drogę byli atakowani przez wojowników. Płynęli przez ciemne, ponure tropikalne lasy, gdzie wśród wilgotnych drzew żyli kanibale. Pewnego razu szli drogą, przy której leżało 186 ludzkich czaszek. Lualaba wpada do rzeki Kongo, więc i oni popłynęli w dół tej rzeki, aż wreszcie dotarli do miejscowości Boma na wybrzeżu Atlantyku. Ostatnia z wielkich afrykańskich rzek została pokonana. Z 356 członków tej ekspedycji przeżyło tylko 114. Reszta, w tym trzej europejscy asystenci Stanleya, zmarła lub pouciekała. W 1887 roku Stanley jeszcze raz wyruszył do Afryki w swą ostatnią podróż przez kontynent. Udał się do południowego Sudanu, aby ratować odciętego od świata niemieckiego badacza, Emina Paszę. 700-osobowa grupa musiała wyrąbać sobie drogą przez jedną z najgęstszych dżungli świata. Była to ostatnia większa ekspedycja w Afryce. Nie był to już ten co dawniej tajemniczy kontynent, a europejskie mocarstwa zaczynały zakładać tu kolonie.